1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecki biznes jest przeciwny wstrzymaniu prac na Odrze

21 kwietnia 2023

– Prace prowadzone przez Polskę na Odrze są korzystne dla gospodarki i ochrony przeciwpowodziowej i nie powinny zostać przerwane – mówi DW Robert Radzimanowski z Izby Przemysłowo-Handlowej Brandenburgii Wschodniej.

https://p.dw.com/p/4QMdy
Polen baut Fluss Oder weiter aus
Zdjęcie: Patrick Pleul/dpa/picture alliance

DW: Prace prowadzone po polskiej stronie Odry wywołują ostry sprzeciw ekologów, a także części niemieckich polityków. Pan jest zdania, że prace te korzystnie wpłyną na region. Dlaczego?

Robert Radzimanowski*: Prace, które obecnie są prowadzone na Odrze przez Polskę, służą temu, żeby poprawić ochronę przeciwpowodziową, zarówno po polskiej, jak i niemieckiej stronie. W ten sposób cały region zyska bezpieczeństwo pod tym względem. Ale przy okazji poprawie ulegnie także żeglowność rzeki wykorzystywanej do celów turystyki wodnej oraz żeglugi śródlądowej. I to jest właśnie ten aspekt, który dla przedsiębiorstw po polskiej, jak i niemieckiej stronie jest niezwykle ważny, ponieważ pomaga on zmniejszyć ślad CO2 w transportach prowadzonych przez te firmy. W ten sposób powstanie możliwość, aby dzięki niewielkim zabiegom, przenieść część transportu drogowego na rzekę. Z naszego punktu widzenia ta szansa powinna zostać wykorzystana

Przedsiębiorcy z pogranicza, z którymi jest pan w stałym kontakcie, przywołują jeszcze inne argumenty potwierdzające słuszność prowadzonych prac. Jak zatem środowiska biznesowe odnoszą się do prac na Odrze?

– Jesteśmy w kontakcie z przedsiębiorcami z regionu, również z tymi, którzy korzystają z transportu rzecznego. Takie transporty teraz też mają miejsce, ale nie można na nich w pełni polegać, ponieważ są one zbyt zależne od częstotliwości opadów i związanego z tym stanu wody. Ci przedsiębiorcy, którzy teraz korzystają głównie z dróg lądowych, również zachęcają nas do tego, aby śledzić i wspierać rozwój transportu wodnego. Żyjemy w regionie, przez który przebiega wiele korzytarzy transportowych. Niezależnie od tego, co dzieje się w zachodniej Polsce czy wschodniej Brandenburgii pod względem gospodarczym, musimy zrozumieć, że przewóz towarów będzie nadal rósł. Dlatego każda tona towaru, która zamiast ciężarówką będzie transportowana drogą wodną, oznacza dla regionu i środowiska ogromne odciążenie.

Robert Radzimanowski
Robet Radzimanowski, kierownik ds. polityki regionalnej Izby Przemysłowo-Handlowej Brandenburgii WschodniejZdjęcie: IHK Ostbrandenburg

W niektórych kręgach politycznych w Niemczech panuje przekonanie, że Niemcy powinny odstąpić od umowy o wspólnej poprawie sytuacji na drogach wodnych na pograniczu polsko-niemieckim, zawartej przez rządy Polski i Niemiec w 2015 roku, względnie na nowo ją negocjować. Pan też jest tego zdania?

– Nie i ma to wiele powodów. Po pierwsze jesteśmy zdania, że zawarcie tej umowy nie było dziełem przypadku, tylko poprzedziły je długoletnie prace. Obie strony przez prawie dziesięć lat konsultowały się, prowadziły wyliczenia, przedstawiały różne modele, w jaki sposób powinno przywrócić się Odrę do dobrego stanu. Również przedstawiciele regionu, w szczególności burmistrzowie nadodrzańskich gmin po niemieckiej stronie granicy są cały czas przekonani, że ochrona ludności i lokalnych firm przed zagrożeniem powodziowym jest niezwykle ważnym zadaniem. To, że teraz po niemieckiej, a także częściowo po polskiej stronie Odry podnoszą się głosy, żeby wprowadzić moratorium do wspomnianej umowy rządowej lub na nowo ją negocjować, jest próbą wstrzymania prowadzonych na rzece prac. Chodzi jednak głównie o to, żeby wstrzymać je na zawsze. To nie może być jednak w interesie ani Niemiec, ani Polski.

Skąd zatem biorą się obawy odnośnie prowadzonych prac, które jak pan zauważył, słychać nie tylko po niemieckiej stronie, ale coraz częściej również po polskiej?

– Na pewno dużą rolę odgrywają emocje, jakich się w tej dyskusji używa. Przeciwnicy prowadzonych prac próbują wywrzeć wrażenie, że Odra zostanie „wbita" w betonowe koryto albo że prace pogłębiające będą prowadzone na taką skalę, że możliwe będzie transportowanie po Odrze kontenerówców, jak to ma miejsce na Renie. W rzeczywistości coś takiego w ogóle nie jest przewidziane. Jesteśmy w kontakcie m.in. z uczelniami, które zaprojektowały specjalne, płaskodenne statki, które nie wymagają wiele wody, a mimo to mogą przewozić towary.

Często jest tak, że nie widzi się faktów, za to skupia się na katastroficznych wyobrażeniach. Trzeba oczywiście oddzielić od tego, o czym tutaj rozmawiamy, ubiegłoroczne zanieczyszczenie Odry. To z całą pewnością nie może się powtórzyć. Jest to jednak zupełnie inny temat, który teraz jest używany jako argument, dlaczego powinno się wstrzymać prace na rzece prowadzone po polskiej stronie. Jeśli tak miałoby się stać, to trzeba w tym miejscu dodać, że po niemieckiej stronie Odry również prowadzone były prace, np. we Frankfurcie nad Odrą.

Śnięte ryby w Odrze
Według przedstawicieli świata biznesu ubiegłoroczna katastrofa ekologiczna na Odrze używana jest jako argument przeciwko prowadzonym na rzece pracom z zakresu ochrony przeciwpowodziowejZdjęcie: Patrick Pleul/dpa/picture alliance

No właśnie, po niemieckiej stronie granicy trwają aktualnie przygotowania do rozpoczęcia podobnych prac na rzece, jakie trwają po polskiej stronie. Mówi się o nich jednak zdecydowanie mniej niż o tych prowadzonych przez Polskę.

– To prawda, Urząd ds. Dróg Wodnych i Żeglugi prowadzi obecnie postępowanie środowiskowe w tej sprawie. Obawiam się jednak, że dyskusja publiczna, która prowadzona jest teraz przez obrońców przyrody czy Zielonych, sprawi, że realizacja tego przedsięwzięcia nie odbędzie się szybko. Ponieważ jest wiele projektów na innych drogach wodnych w Niemczech, a pieniędzy brakuje, może się zdarzyć, że zostaną one zainwestowane w innych regionach, gdzie podobne spory nie mają miejsca. To byłoby oczywiście dużą stratą dla naszego regionu.

Życzyłbym sobie, żeby premier naszego landu Brandenburgia skonsultował się wreszcie z ministrem ds. środowiska i wydał oświadczenie, że ochrona przeciwpowodziowa jest sprawą rządu i że zapowiedziane prace zostaną przeprowadzone. Zostały one w końcu opracowane przez grono naukowców i zatwierdzone. Warto też zwrócić uwagę na to, że protesty, które się w tej sprawie odbywają, nie są organizowane przez ludzi, którzy bezpośrednio żyją na pograniczu, ale przez organizacje z Berlina lub innych części Niemiec. Mieszkańcy, którzy żyją nad Odrą, są w przeważającej większości za tym, żeby rzeka była bezpieczna, a także żeby mogli korzystać z niej pod względem turystycznym. Inaczej nie będą mogli podziwiać piękna tutejszej natury.

*Robert Radzimanowski jest kierownikiem ds. polityki regionalnej Izby Przemysłowo-Handlowej (IHK) Brandenburgii Wschodniej z siedzibą we Frankfurcie nad Odrą. Instytucja ta wspiera m.in. współpracę gospodarczą na polsko-niemieckim pograniczu. 

Oczyszczanie rzeki z plastiku

Monika Stefanek
Monika Stefanek Dziennikarka Polskiej Redakcji Deutsche Welle w Berlinie.