1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Sztuka

Skradziona akwarela Kandinskiego i pytanie, do kogo należy

29 grudnia 2022

Po sporze wokół obrazu Kandinskiego między Polską i domem aukcyjnym Grisebach wskazane jest sądowe wyjaśnienie sprawy, pisze Matthias Weller, profesor uniwersytetu w Bonn.

https://p.dw.com/p/4LXLr
Wassily Kandinsky - Bez tytułu, akwarela, 1928 r.
Wassily Kandinsky - Bez tytułu, akwarela, 1928 r.Zdjęcie: Grisebach GmbH

Sprawa sprzedaży akwareli Wassilego Kandinskiego w domu aukcyjnym Grisebach w Berlinie zniknęła z serwisów informacyjnych, ale zainteresowanie ekspertów tą transakcją nie ustaje. Polski rząd chce zwrotu akwareli, która – jak wskazuje – została ukradziona w 1984 r. z Muzeum Narodowego w Warszawie. Do kogo należy dzieło w tej skomplikowanej sytuacji, analizuje w serwisie Legal Tribune Online w tekście  opublikowanym 28 grudnia br. Matthias Weller, profesor prawa cywilnego, prawa sztuki i dóbr kultury na uniwesytecie w Bonn.

Przypomnijmy: akwarela została sprzedana 1 grudnia na aukcji za 310 tys. euro, mimo protestów ze strony polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz dyplomatów. Obraz sprzedawała niemiecka mecenatka Maren Otto, nazwisko nabywcy nie jest znane. Po nagłośnieniu sprawy przez konsula RP w Berlinie Marcina Króla, doniesieniach medialnych i kontroli policji Grisebach już po aukcji zdecydował o wstrzymaniu wydania obrazu do czasu „dodatkowej kontroli sądowej”.

Dom aukcyjny Grisebach.
Aukcja 1 grudnia w domu aukcyjnym Grisebach. Na ścianie autoportret Maxa Beckmanna, sprzedany za 20 mln euro.Zdjęcie: Britta Pedersen/dpa/picture alliance

Prawdopodobne nabycie przez zasiedzenie

„Decydującym pytaniem jest tu oczywiście: Czy zwycięski oferent nabył już skutecznie prawo własności?”, pisze Matthias Weller na stronie LTO.

Zgodnie z informacjami o proweniencji zawartymi w katalogu aukcji, obraz znajdował się w Muzeum Narodowym w Warszawie w latach 1965-1983, następnie przez nieokreślony czas w prywatnej kolekcji w USA, aż do momentu, gdy Maren Otto nabyła dzieło od Galerie Thomas w Monachium w 1988 roku. Przekazała je na aukcję w Grisebach w 2022 roku – 34 lata później.

„Oznacza to, że Maren Otto prawdopodobnie w każdym wypadku nabyła własność dzieła przez zasiedzenie, jeśli nie nabyła jej skutecznie już w 1988 roku”, pisze prawnik z uniwersytetu w Bonn. Wskazuje on, że zgodnie z § 937 niemieckiego kodeksu cywilnego (BGB) własność nabywa każdy, kto posiada rzecz ruchomą od dziesięciu lat. W przeciwieństwie do nabycia własności przez zakup, zasiedzenie co do zasady jest możliwe także w przypadku przedmiotów utraconych, tj. skradzionych.

Działanie w złej wierze uniemożliwiłoby zasiedzenie

Inaczej byłoby tylko wtedy, gdyby Otto działała w złej wierze w chwili zakupu w 1988 r., lub w ciągu 10 lat po nabyciu dzieła (§ 937 ust. 2 BGB). „Musiałaby zatem wiedzieć lub dopuścić się rażącego zaniedbania nie wiedząc, że w kontekście zakupu w ogóle nie stała się właścicielem, albo nabyć pozytywną wiedzę o braku jej pozycji jako właściciela w ciągu 10-letniego okresu posiadania, który następnie nastąpił”, pisze Weller. Osoba nabywająca przedmiot przez zasiedzenie nie ma jednak obowiązku badania jego pochodzenia.

Aukcja akwareli Kandinskiego
Moment sprzedaży akwareli Kandinskiego podczas aukcjiZdjęcie: Grzegorz Szymanowski/DW

„W każdym razie ciężar dowodu w przypadku obu wariantów złej wiary zapobiegającej posiadaniu spoczywałby na stronie żądającej restytucji od właściciela”, czyli na stronie polskiej, ocenia Weller. W pewnych konstelacjach prawnych na drugiej stronie, czyli Maren Otto, spoczywałby w tym przypadku podstawowy obowiązek konkludentnego i niespornego przedstawienia w postępowaniu nabycia w dobrej wierze.

„Przywilej licytatora” a prawo ochrony dóbr kultury

Dopiero gdyby okazało się, że Maren Otto działała w złej wierze i nie była tym samym właścicielką sprzedawanego dzieła, można zdaniem Wellera przejść do kwestii, czy zwycięzca aukcji mógł nabyć własność akwareli w dobrej wierze. Co do zasady niemożliwe jest nabycie w dobrej wierze utraconego mienia. Jednak § 935 (2) niemieckiego kodeksu cywilnego zawiera „przywilej licytatora”, zgodnie z którym nabycie w dobrej wierze jest możliwe na aukcji publicznej.

„Sporne jest jednak, czy ten przywilej aukcyjny nadal istnieje po wejściu w życie ustawy o ochronie dóbr kultury”, przyjętej w 2016 roku , pisze Weller. Mimo, że stare przepisy nie zostały zmienione, przepisy nowej ustawy mogą być interpretowane w sposób uniemożliwiający sprzedaż skradzionego mienia na aukcji. „Wyjaśnienie sądowe byłoby w tym zakresie szczególnie pożądane”, pisze specjalista od prawa sztuki.

Siedziba domu aukcyjnego Grisebach w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg
Siedziba domu aukcyjnego Grisebach w berlińskiej dzielnicy CharlottenburgZdjęcie: Jens Kalaene/dpa-Zentralbild/picture alliance

Nawet gdyby sąd uznał, że przywilej aukcyjny nadal istnieje, to należałoby wyjaśnić, czy nabywca od Grisebach działał w dobrej wierze w sytuacji, gdy o kradzieży informował przed sprzedażą polski konsul w Berlinie. Weller pyta: czy w ogóle możliwe jest działanie w złej wierze z powodu „aktywistycznego dochodzenia praw w trakcie lub na krótko przed aukcją, które trudno zweryfikować? Czy trzeba być świadomym tweetów ewentualnego pretendenta do mienia? Czy dom aukcyjny musi przekazać na sali przed aukcją znane mu z krótkim wyprzedzeniem zastrzeżenia?”.

Jakie „wyjaśnienie sądowe”?

Grisebach chce wyjaśnić te wątpliwości poprzez „sądowe wyjaśnienie” sprawy. Jednak jaką formę może ono przybrać? Weller wymienia dwie możliwości: powództwo o ustalenie istnienia stosunku prawnego lub o roszczenia odszkodowawcze (w ramach których należałoby najpierw wyjaśnić wstępną kwestię własności).

Zdaniem autora Grisebach mógłby np. wystąpić o roszczenia od Polski za interwencję w proces aukcyjny. „Bezprawność interwencji będzie bowiem prawdopodobnie zależała od tego, czy właściciel interweniuje w obronie swojej własności zagrożonej licytacją, a więc zgodnie z prawem, czy też nie-właściciel, nawet jeśli to były właściciel, zakłóca licytację”, pisze Weller. Grisebach mógłby też przekonać Maren Otto lub zwycięzcę aukcji do wystąpienia na drogę sądową przeciwko Polsce.

Z drugiej strony to Polska mogłaby podjąć kroki prawne: „To i tak byłoby bardziej wskazane, włączając instrumenty tymczasowej ochrony prawnej (...) niż aktywistyczne interwencje, gdyby rzeczywiście chodziło o prawo, a nie o sygnały polityczne”, pisze autor. Najbardziej prawdopodobne jest dla niego rozwiązanie w drodze negocjacji – „jeśli w ogóle dojdzie do dalszych kroków”.

Prawnik zauważa, że zapowiedź „wyjaśnienia sądowego” przez Grisebach może być „po prostu strategią komunikacyjną (...) mającą na celu rozładowanie sytuacji”. Dla dalszego rozwoju prawa aukcyjnego „pożądane byłyby jednak rozstrzygnięcia sądowe dotyczące postawionych tu pytań”, pisze Weller.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>