1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Pożoga na Bliskim Wschodzie” – co to konkretnie oznacza?

20 października 2023

Od początku terrorystycznych ataków Hamasu na Izrael politycy i eksperci przestrzegają przed niekontrolowanym rozszerzaniem się konfliktu w regionie. Przegląd sytuacji.

https://p.dw.com/p/4XnOI
Pogrzeb ofiar ataku Hamasu w kibucu Beeri
Pogrzeb ofiar ataku Hamasu w kibucu BeeriZdjęcie: Hadas Parush/REUTERS

„Obawy przed eskalacją na Bliskim Wschodzie”, „Palce na spuście”, „Czy nadchodzi wielka pożoga”? Groźba rozszerzenia się wojny między Izraelem a Hamasem to od wielu dni temat dominujący w międzynarodowych mediach – a tragiczne w skutkach uderzenie rakiety w szpital w Gazie jeszcze zwiększyło to ryzyko. – Na podstawie moich spotkań i dynamiki, jaką obserwuję na miejscu, powiedziałbym tak: groźba rozszerzenia się tego konfliktu jest realna – bardzo realna. To ogromne niebezpieczeństwo. Tak na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ w Nowym Jorku podsumował sytuację Tor Wennesland, koordynator ONZ ds. bliskowschodniego procesu pokojowego.

Groźba wojny na dwa fronty

W większości scenariuszy spirali eskalacji na czele listy znajduje się jeden kraj: Liban, północny sąsiad Izraela. Liban jest siedzibą radykalnej milicji szyickiej Hezbollah, która w jeszcze większym stopniu niż Hamas jest wspierana przez Iran. Jej celem jest zniszczenie Izraela. W wielu krajach zachodnich i niektórych arabskich Hezbollah jest uznawany za organizację terrorystyczną. Pod względem wojskowym jest jeszcze silniejszy niż Hamas – jego obecny arsenał szacuje się na co najmniej sto tysięcy rakiet. Na granicy Izraela z Libanem w minionych tygodniach ustawicznie dochodziło do starć. Izraelscy żołnierze zabijali już ponoć uzbrojonych bojowników, którzy przedarli się na terytorium Izraela.

Członkowie Hezbollahu podczas pogrzebu dwóch zabitych bojowników 10 października w południowym Libanie
Członkowie Hezbollahu podczas pogrzebu dwóch zabitych bojowników 10 października w południowym LibanieZdjęcie: Hussein Malla/AP/picture alliance

Hezbollah – kluczowy czynnik polityczny w złożonej strukturze władzy w Libanie – ogłosił wprawdzie po wtorkowej tragedii w szpitalu „dzień gniewu”, ale na razie unikał eskalacji wojskowej. Zdaniem wielu obserwatorów bojownicy Hezbollahu mogą jednak szybko uznać się za sprowokowanych, jeśli izraelska ofensywa w Strefie Gazy się rozszerzy, a zwłaszcza jeśli niektóre części tego obszaru znajdą się pod okupacją Izraela. Skutkiem byłaby ewentualna wojna na dwa fronty. Ta zaś – co do tego są zgodni prawie wszyscy eksperci wojskowi – stanowiłaby ogromny wysiłek wojskowy dla Izraela i oznaczała dalszą destabilizację całego regionu.

Iran: od poplecznika terroru do bezpośredniego uczestnika wojny?

Od pierwszego dnia wojny w tle pojawia się podejrzenie wpływu, a nawet bezpośredniego udziału Iranu. Na razie nie ma jednoznacznych dowodów, że Iran był czynnie zaangażowany w przygotowania Hamasu do aktów terroru. Hamas jest wprawdzie wspierany przez Iran, ale w przeszłości nieraz podejmował decyzje samodzielnie.

W lutową rocznicę rewolucji islamskiej demonstranci w Teheranie palą flagę Izraela
W lutową rocznicę rewolucji islamskiej demonstranci w Teheranie palą flagę IzraelaZdjęcie: Sobhan Farajvan/Pacific Press/picture alliance

Spekulacje dotyczą nie tylko udziału Iranu w szykowaniu ataków terrorystycznych, lecz również tego, czy w Teheranie wezmą górę siły raczej wstrzemięźliwe, czy też twardogłowi. Minister spraw zagranicznych Iranu Hossein Amir-Abdollahian oświadczył już, że jego kraj zastrzega sobie podjęcie „działań prewencyjnych” przeciwko Izraelowi. Wielu obserwatorów upatruje jednak główny cel Iranu w prowadzeniu wojny zastępczej na odległość poprzez wspieranie Hamasu, Hezbollahu i palestyńskiej grupy terrorystycznej Islamski Dżihad oraz w zmuszeniu Izraela do wspomnianej już wojny na dwa fronty. 

Mimo to amerykański doradca ds. bezpieczeństwa Jake Sullivan podkreśla, że obecnie „nie można wykluczyć, iż Iran postanowi jednak interweniować bezpośrednio”. Ponury scenariusz jest taki: bezpośrednia interwencja Iranu mogłaby wciągnąć w konflikt liczne inne państwa, takie jak Syria, Irak, a wreszcie głównego sojusznika Izraela, czyli Stany Zjednoczone.

Egipt: obawa przed reakcją łańcuchową

Na graniczący bezpośrednio zarówno z Izraelem, jak i Strefą Gazy Egipt wojna ma bezpośredni negatywny wpływ. Kraj ten utrzymuje od wielu lat stosunki dyplomatyczne zarówno z Izraelem, jak i z Palestyńczykami, a w minionych tygodniach przeobraził się w swego rodzaju punkt węzłowy polityki międzynarodowej – choćby za sprawą wizyty kanclerza Niemiec Olafa Scholza w Kairze.

Prezydent Egiptu Adbel Fattah al-Sisi
Prezydent Egiptu Adbel Fattah al-SisiZdjęcie: Michael Kappeler/AFP/Getty Images

Egipt uchodzi za potencjalnego mediatora, ale równocześnie obawia się, że sam zostanie wciągnięty w wojnę. Prezydent Adbel Fattah al-Sisi na razie odmawia przyjmowania większych grup uchodźców palestyńskich, gdyż w dotkniętym kryzysem gospodarczym kraju napotyka to silny opór. Egipcjanie boją się ponadto, że do ich kraju mogliby się w ten sposób przedostać również bojownicy Hamasu. Ci zaś, jak obawia się egipski rząd, mogliby nawiązać kontakty z Bractwem Muzułmańskim, które jest bliskie Hamasowi, a w Egipcie uchodzi za wroga państwa. – Synaj stałby się bazą do kolejnych ataków przeciwko Izraelowi – powiedział Al-Sisi w rozmowie z kanclerzem Scholzem. To zaś mogłoby jego zdaniem pociągnąć za sobą bezpośrednie ataki Izraelczyków na terytorium Egiptu i nieobliczalne reakcje łańcuchowe.

Lęk przed dalszą eskalacją – nie tylko na Bliskim Wschodzie

Coraz większą obawę przed wciągnięciem w konflikt żywią nie tylko bezpośredni sąsiedzi Izraela, lecz również Europa. O ile Wielka Brytania i USA wysłały już w rejon konfliktu okręty wojenne, o tyle państwa Unii Europejskiej powstrzymują się od wojskowych działań odstraszających.

Jednocześnie wzrasta zagrożenie przemocą i zamachami terrorystycznymi sympatyków Hamasu na terenie Europy. Dwa dni temu nieznani sprawcy próbowali podpalić synagogę w Berlinie. Podczas gwałtownych demonstracji w niemieckiej stolicy wielu policjantów zostało rannych.

Synagoga w Berlinie obrzucona koktajlami Mołotowa

Autor książek i ekspert w dziedzinie Bliskiego Wschodu Hasnain Kazim dochodzi w rozmowie z niemiecką telewizją ARD do niepokojącego wniosku: – W tej chwili zaangażowanych jest tak wiele sił, że może dojść do wojny zastępczej, która będzie tragiczna w skutkach. Bowiem, jak podkreśla wielu obserwatorów, pewną rolę odgrywają tu nie tylko strategie geopolityczne regionalnych aktorów. Wiele dekad emocjonalnego podgrzewania atmosfery, prowadzonej z rozmysłem propagandy i narastającej dezinformacji wytworzyło niebezpieczną mieszankę, którą coraz trudniej jest kontrolować.

Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>