1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Historyk: Zachód upiększa sobie wojnę Rosji przeciw Ukrainie

12 listopada 2023

Zachód nie jest przygotowany na wojnę pozycyjną między Rosją a Ukrainą, ostrzega austriacki historyk wojskowości Markus Reisner w rozmowie z DW. Widzi on dwa scenariusze rozwoju sytuacji.

https://p.dw.com/p/4YgU3
Ukraiński żołnierz w okopach niedaleko Chersonia
Ukraiński żołnierz w okopach niedaleko Chersonia Zdjęcie: DW

DW: Głównodowodzący Ukraińskich Sił Zbrojnych Wałerij Załużny napisał w brytyjskim tygodniku Economist, że wojna Rosji przeciw jego krajowi znajduje się w ślepym zaułku i że grozi jej przekształcenie w pozycyjną, jak się to stało podczas I wojny światowej. Prezydent Wołodymyr Zełenski pośrednio temu zaprzeczył. „To nie jest ślepy zaułek”, zapewnił. Kto ma rację?

Markus Reisner: Trzeba umieścić te wypowiedzi w kontekście przebiegu tej wojny. Według Załużnego Ukraina stoi po jej 20 miesiącach przed dylematem. Z Zachodu dostaje tylko tyle, ile trzeba, żeby wyrównać asymetrię sytuacji na froncie. Ale to wciąż za mało, by zapędzić Rosjan w kozi róg i zmusić ich do rozpoczęcia negocjacji. Przykładów nie brak. To pociski ATACMS czy też dyskusja na temat myśliwców F-16. Załużny mówi: słuchajcie, sytuacja jest krytyczna. Jeśli więc chcecie, żebyśmy wygrali, to trzeba działać inaczej niż dotąd.

Dowódca ukraińskiej armii Wałerij Załużny
Dowódca ukraińskiej armii Wałerij ZałużnyZdjęcie: Ukrainian Presidential Press Service/REUTERS

Prezydent próbuje to wszystko uporządkować. Zełenski mówi: „tak, mój generał to mówi, ale wciąż jednak jesteśmy na drodze do zwycięstwa”. Robi to, czego się od niego oczekuje, jako od prezydenta. Gdyby stwierdził, że wojna jest przegrana, miałoby to ogromny skutek moralny. Tak jak na początku wojny, gdy powiedział: „Zostaję w tym mieście, przyślijcie mi broń, a nie taksówkę”.

Wielu odebrało te wypowiedzi Załużnego i Zełenskiego jako różnicę zdań, która chyba po raz pierwszy wyszła na światło dzienne. Jak bardzo zagraża to wsparciu dla Ukrainy?

Oczywiście to jest dylemat. Rosjanie natychmiast go podchwycili i twierdzą, że ukraińska ofensywa zakończyła się porażką. Powołują się przy tym na cytaty z artykułu generała Załużnego, według którego „głębokiego i pięknego przełomu raczej nie będzie”. Dylemat polega zaś na tym, że Ukraina nie miała tych wszystkich możliwości, których potrzebowała. Zawsze na to wskazywałem, ale słyszałem w odpowiedzi, że sprawę załatwi wysokie morale. To jest sprzeczne z logiką wojskową. Jeszcze kilka miesięcy temu generał Załużny równie jasno odpowiadał krytykom: jesteśmy na pierwszej linii frontu, nie musicie nam tłumaczyć, jak mamy prowadzić tę wojnę. Jesteśmy wdzięczni za każdą dostawę broni, którą dostajemy, ale sytuacja jest taka, że bez wsparcia lotniczego nie możemy działać tak, jak to jest napisane w podręcznikach NATO. Dlatego rozwinęliśmy własną taktykę.

Ukraina. Jak się żyje dziś w Charkowie?

Czy nie jest tak, że w zasadzie wojna pozycyjna trwa już od roku? Czyż nie zaczęła się po odzyskaniu Chersonia? Od tego czasu na linii frontu nie doszło do żadnych większych zmian. Skąd więc ta konstatacja teraz?

Faktem jest, że Ukraina osiągała sukcesy wtedy, gdy była mobilna. Rosjanom jednak udawało się czasem ją zmuszać do prowadzenia walk pozycyjnych. Oczywiście było to dogodne dla strony rosyjskiej, ponieważ mogła ona wtedy korzystać ze swojej przewagi w takich dziedzinach, jak potężna artyleria, czy też elektromagnetyczne zakłócanie łączności i komunikacji z dronami. Usunięcie tych problemów miała przynieść ofensywa, która rozpoczęła się 4 czerwca, ale swoich celów nie osiągnęła. Rosjanie tym samym zmusili Ukraińców do powrotu do wojny pozycyjnej.

Dlatego nadszedł czas by zakończyć letnią ofensywę i przygotować Ukrainę do jej wznowienia na wiosnę. Widać tego oznaki. Tworzonych jest pięć nowych brygad. Ale pytanie brzmi, skąd wziąć dla nich sprzęt? A będą potrzebować 150 czołgów, 300 bojowych wozów piechoty, co najmniej 200 do 300 systemów artyleryjskich. Nie czas, żeby opłakiwać kontrofensywę, ale by myśleć, co dalej?

W swoim artykule Załużny wyraża nadzieję na jakiś cud techniczny. Wprawdzie słowa „cud” nie używa, ale ma go na myśli. Porównuje go z wynalezieniem czarnego prochu. Co by to mogło być?

Mamy sytuację, w której obie strony znajdują się w swoistym pacie. Jest on wzmacniany przez rozwój technologiczny. Ukraina wprowadzała w ostatnich miesiącach w sposób bardzo innowacyjny nowe systemy uzbrojenia takiej jakości, że wcześniej można było o tym tylko poczytać w tekstach o przyszłości wojny. Jak choćby roje dronów, które są używane niemal jednocześnie. Strona rosyjska często kopiowała te innowacyjne pomysły. Mamy więc tak zwane przejrzyste pole bitwy. Nie można już rozmieszczać sił, gromadzić większej liczby czołgów na ograniczonej przestrzeni, a następnie nimi manewrować, ponieważ atakujący czy też broniący się natychmiast je widzi i wie, że trzeba je unieszkodliwić za pomocą artylerii czy dronów.

Historyk wojskowości Markus Reisner
Historyk wojskowości Markus ReisnerZdjęcie: BMVL

Jak temu zapobiec? W wywiadzie Załużnego znajdują się wskazówki. Chodzi o kontrolę pola elektromagnetycznego tam, gdzie używa się radia i dronów. Jeśli uda się je opanować, będzie można ponownie oślepić wroga. Interesujące jest to, że Załużny pisze o swoim spotkaniu z Erikiem Schmidtem, byłym szefem Google'a. I tu do gry wkracza sztuczna inteligencja. Wiele czujników generuje dane, a sztuczna inteligencja analizuje je i szybko sugeruje: tu jest cel, ta broń może tu zostać przydzielona. W prowadzeniu działań wojennych czynnikiem jest czas. Jeśli Ukrainie uda się w innowacyjny sposób odzyskać panowanie nad polem elektromagnetycznym i wykorzystywać czynnik czasu, może być w stanie przechylić szalę na swoją stronę.

Czy Zachód jest przygotowany na wojnę pozycyjną w Ukrainie?

Zachód nie jest do niej przygotowany, ponieważ od 20 miesięcy wmawia sobie, że z pomocą wysokiego morale Ukraina jest w stanie pokonać tego rosyjskiego niedźwiedzia. Tak to jednak nie działa. Moim zdaniem są dwie opcje. Jedną z nich jest pójść na całość. Ale to wymagałoby wysyłania Ukrainie co tydzień czterech do pięciu w pełni załadowanych pociągów wojskowych. Druga to samokrytyczne przyznanie, że to nie będzie możliwe. Ale wtedy trzeba to powiedzieć Ukraińcom. Być może będziemy musieli rozpocząć negocjacje, ale przyznając, że Ukraina w obecnej postaci przestanie istnieć, ponieważ Rosja ją zniszczy.

Jaka jest Pańska prognoza na rok 2024?

Sytuacja jest jak na ostrzu noża. Zbliżamy się do punktu kulminacyjnego, kiedy trzeba będzie podjąć decyzję w jednym lub drugim kierunku. Na świecie mamy liczne kryzysy i coraz trudniej jest skupiać uwagę na Ukrainie. Jeśli Ukrainie nie uda się pozostać w centrum uwagi świata, a przede wszystkim przekonać strony europejskiej, że wojna o Europę rozstrzygnie się być może właśnie w Ukrainie, wówczas Ukraina znajdzie się w trudnej sytuacji. Jeśli jednak Ukraina uda się osiągnąć efekt przeciwny, wówczas konflikt może rozwinąć się w pożądanym kierunku. Czy to możliwe, tego nie wiemy. Historia rodzi się na naszych oczach. Dlatego artykuł Załużnego jest tak ważny.

*Markus Reisner jest historykiem wojskowości i pułkownikiem armii austriackiej.

Spokojna starość dla uchodźców?