1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ekspertka: Rosja dezinformuje na 250 sposobów

14 kwietnia 2023

Rosyjska dezinformacja o wojnie to historia porażki. Ani Europy, ani Ukrainy nie udało się podzielić – mówi DW Martyna Bildziukiewicz, szefowa East Stratcom Task Force, komórki walczącej z rosyjską dezinformacją w UE.

https://p.dw.com/p/4Q1KG
Martyna Bildziukiewicz, Brüssel EU Parlament
Martyna Bildziukiewicz, szefowa East Stratcom Task ForceZdjęcie: DW

DW: Ukraina chce, żeby dezinformacja, podobnie jak cyberataki, uznana została przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za zbrodnię wojenną. Ma rację?

Martyna Bildziukiewicz*: – Rozumiem tok rozumowania Ukraińców. Dezinformacja jest częścią machiny wojennej, widzimy to od lat, ale szczególnie mocno od 24 lutego ubiegłego roku i faktycznie działa na rzecz uzasadniania zbrodni wojennych, agresji Rosji, zabijania cywilów. Zresztą sam fakt, że Rosja użyła swojej machiny dezinformacyjnej, żeby uzasadnić agresję i zbrodnie wojenne, jest podstawą sankcji, jakie nałożyliśmy w zeszłym roku jako UE na dziewięć mediów rosyjskich i kilkadziesiąt osób bezpośrednio związanych z aparatem dezinformacyjnym Kremla.

Czy jest szansa, żeby pojawiły się zapisy prawne zakazujące dezinformacji?

– Problem w tym, że dezinformacja sama w sobie nie jest nielegalna i Rosja oraz inni aktorzy doskonale o tym wiedzą. To, co byliśmy w stanie zrobić jako UE to wykazać, że jest pewien schemat tej dezinformacji. To w połączeniu z faktem, że Rosja wykorzystuje dezinformację do uzasadniania agresji i podżegania do wojny wystarczył, żeby państwa członkowskie, z poparciem TSUE, zgodziły się zabronić mediom rozpowszechniającym dezinformację funkcjonowania w UE. Zrobiliśmy tak dużo, jak się dało. Co się stanie dalej? Myślę, że warto patrzeć na kolejne kroki, jakie podejmą nasi ukraińscy przyjaciele.

Jak zmieniła się rosyjska dezinformacja po lutym 2022 roku?

– To może być zaskakujące, ale tak naprawdę w ostatnim roku rosyjska dezinformacja nie zmieniła się prawie wcale. Z perspektywy mojego zespołu, który monitoruje, analizuje i uwrażliwia na rosyjską dezinformację od 2015 roku, prawie wszystkie przekazy, które Rosja wrzuciła w przestrzeń informacyjną od momentu, kiedy zaatakowała Ukrainę w ubiegłym roku, są takie same, jakie były w 2014 roku i w kolejnych latach. One są bardziej intensywne, jest ich dużo więcej, ale co do treści, to jest praktycznie to samo. Rosja uprawia recykling, te narracje, których używała, żeby uzasadnić aneksję Krymu i atak na wschód Ukrainy już w 2014 roku, są używane także w tej chwili, żeby uzasadnić atak w 2022 roku.

O jakich treściach mówimy?

– To narracje, które już wszyscy słyszeliśmy. O tym, że Ukraina jest pełna nazistów i dlatego Rosja dokonała inwazji, że Ukraina rzekomo popełnia ludobójstwo na rosyjskojęzycznych mieszkańcach kraju czy otwiera laboratoria, które produkują broń biologiczną. Podobnie z narracją, która mówi, że Ukraińcy to nie jest naród, że nie mają własnej tożsamości, że to są „mniejsi Rosjanie”. Natomiast to, co się zmienia i sprawia, że martwimy się dezinformacją, to sposób dotarcia do różnych odbiorców. Analitycy danych, z którymi współpracujemy policzyli, ile jest różnych taktyk, technik i sposobów dotarcia do najróżniejszych odbiorców.

Ile?

– Ponad 250. Dlatego dezinformacja jest tak niebezpieczna, bo próby dotarcia do nas cały czas się zmieniają. Wszyscy jesteśmy podatni na dezinformację.

Czy dezinformacja kierowana do Polaków może być inna niż ta kierowana np. do Niemców?

– Tak, jest możliwe zaprojektowanie przekazu dezinformacyjnego tak, żeby trafiał do konkretnych grup. Przekazy, które bardzo mocno wybrzmiewają teraz w Polsce, dotyczą uchodźców ukraińskich. Na początku wojny widzieliśmy próby manipulowania wokół tego tematu, potem one osłabły, bo Rosja zdała sobie sprawę z tego, że Polacy tak mocno wspierają Ukraińców, że nie dadzą się zmanipulować. Ale teraz, ponieważ wojna trwa już dość długo i jesteśmy wszyscy zmęczeni, Rosja znowu podjęła ten temat. I wpuszcza w przestrzeń informacyjną przekazy takie jak „Ukraińcy będą zabierać nam pracę”, „Ukraińcy wykorzystują nasz system opieki społecznej”, „Ta wojna to nie jest nasza wojna, musimy ją jak najszybciej zakończyć”.

Promowana przez Rosję narracja o pokoju też wcale nie jest taka niewinna?

– Jest bardzo niebezpieczna. Rosja bardzo dużo mówi o pokoju i z założenia wszyscy chcemy, żeby ta wojna się natychmiast zakończyła, prawda? Pamiętajmy jednak, że jeśli Rosja mówi o pokoju, to ma na myśli pokój na jej warunkach, co oznacza, że Ukraina musiałaby oddać część swojego terytorium. A tego ani Ukraina ani my, jako społeczność ją wspierająca, nie możemy zaakceptować.

Skoro wiemy, że Rosja manipuluje, dlaczego dajemy się nabrać?

– Jedną z naprawdę silnych stron dezinformacji rosyjskiej jest to, że Rosja raczej nie wymyśla przekazów dezinformacyjnych, ale szuka tego, co w naszych debatach publicznych, w naszych społecznościach już jest, co nas boli, co nas denerwuje, co wzbudza naszą złość, strach, agresję i umiejętnie wykorzystuje te tematy. Dezinformacja bazuje na emocjach i dlatego działa.

Tymczasem rosyjska dezinformacja dotycząca wojny z Ukrainą nie odniosła pełnego sukcesu. Co się tu Kremlowi nie udało?

– To jest historia w jakiejś części porażki rosyjskiej dezinformacji. Dlatego, że ta dezinformacja była obliczona m.in. na to, żeby Zachód nie miał jednego stanowiska, żeby tworzyć i pogłębiać podziały – jeśli chodzi o Europę, a na pewno, jeśli chodzi o Ukrainę. Ale Ukraińcy odrobili lekcję jeszcze w 2014 roku, kiedy to Rosja grała na rozbicie wśród społeczeństwa i nie dali się zmanipulować. Podobnie jak Europa. Nie powiedziałabym, że Rosja w ogóle przegrała wojnę informacyjną, natomiast odniosła porażkę przynajmniej w naszej części świata.

To nie znaczy, że możemy osiąść na laurach?

– Nie możemy, bo Rosja będzie ciągle próbowała pogłębiać podziały, będzie wyszukiwała tematy, które mogą zaognić spór. Już w tej chwili bardzo dużo inwestuje w narracje, które budują na naszym zmęczeniu wojną, które jest naturalne, ludzkie. Mówi coraz więcej o pokoju, mówi bardzo dużo o tym, że z jednej strony „to jest wojna Rosji z Zachodem”, z drugiej, że „to nie nasza wojna”. I co zwykle robi i w czym jest niestety dobra, to tworzenie chaos, to forsowanie nie tylko jednego przekazu, ale ich większej liczby, żeby tworzyć zamieszanie, konfuzję, żebyśmy nie wiedzieli, co jest prawdziwe, a co nie.

Po co Rosji dezinformacja?

– Żeby to zrozumieć, musimy patrzeć w bardzo szerokiej perspektywie, bo Rosja nigdy nie gra wyłącznie na jedno konkretne wydarzenie. Rosyjska gra dezinformacyjna jest obliczona na wiele lat, jej celem końcowym jest zniszczenie Zachodu, naszej demokracji, instytucji, wartości. Dla Rosji to jest gra zero-jedynkowa. To, co jest dobre dla Rosji – jest złe dla Zachodu, to co jest dobre dla Zachodu – jest złe dla Rosji. Dezinformacja jest jednym ze środków, które Rosja stosuje, żeby się do tego celu przybliżyć. Często słyszę, zwłaszcza w kontekście wojennym, że Rosja zaczęła dezinformować, bo musiała uzasadnić wojnę. To jest prawdziwe, tyle że Rosja nie zaczęła dezinformować w 2022 roku, zaczęła to robić dużo, dużo wcześniej.

*Martyna Blidziukiewicz, absolwentka Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, pracuje East Stratcom Task Force niej od 2018 roku, a od 17 maja stoi na czele zespołu ekspertów. East Stratcom Task Force monitoruje media i wychwytuje przykłady rosyjskiej dezinformacji w państwach członkowskich, a następnie koryguje i przedstawia rzetelne wiadomości. Grupa zajmuje się też analizą dezinformacji i edukacją, a także wsparciem mediów i komunikacją strategiczną na Wschodzie.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>