1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dramatyczny stan Renu - niemieckiego symbolu narodowego

Sabine Oelze
22 sierpnia 2022

Dla Niemców Ren to nie tylko szlak komunikacyjny i wpis na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Korzystali z niego już Rzymianie, ale czas świetności przypadł na romantyzm. Teraz rzeka pada ofiarą zmian klimatycznych.

https://p.dw.com/p/4Fsgj
„Krajobraz nadreński z zamkami Rolandseck, Drachenfels i opactwem Nonnenwerth” (1857), obraz J.C. Robinsona
„Krajobraz nadreński z zamkami Rolandseck, Drachenfels i opactwem Nonnenwerth” (1857), obraz J.C. RobinsonaZdjęcie: akg-images/picture alliance

Niemcy patrzą dziś z trwogą na Ren. Nawet jeśli po obfitych opadach w południowych Niemczech sytuacja nieco się uspokoiła, ludzie są przerażeni tym, jak zmiany klimatyczne wpływają na ich najdłuższą rzekę. Ren to w końcu niemiecki symbol narodowy, który przyciągał poetów i malarzy jak mało która inna rzeka. Szczyt zauroczenia Renem przypadł na romantyzm, już choćby z powodu wielu opuszczonych ruin wzdłuż biegu rzeki.

W 1816 roku angielski poeta Lord Byron był tak oczarowany ruinami zamku na Drachenfels koło Bonn (Smoczej Skale, górze w paśmie Siedmiogórza, której szczyt leży około 270 metrów nad poziomem przepływającego pod nim Renu – przyp.), że natychmiast sięgnął po pióro. Napisał słynne wersy „The Castled Crag of Drachenfels”*. Najchętniej u stóp zwieńczonego wieżą Drachenfelsu odpoczywałby do końca życia, pisał pełen entuzjazmu.

Swoimi wersami spowodował lawinę poezji uwrażliwionej na przyrodę, a nawet dał początek nadreńskiej turystyce. Fascynację romantyków najsłynniejszą niemiecką rzeką przypomina dziś Muzeum Siedmiogórza (Siebengebirgsmuseum) w spokojnym Königswinter koło Bonn. Pawilon wystawowy stoi na najbardziej właściwym miejscu: Wysiadając z pociągu w Königswinter można na własne oczy zobaczyć, jak Drachenfels i Drachenburg (Smoczy Zamek, neogotycka budowla z końca XIX wieku – przyp.) majestatycznie odcinają się od tła nieba.

Niska woda w Renie w Remagen (16.08.2022)
Niska woda w Renie w okolicy Remagen (16.08.2022)Zdjęcie: Benjamin Westhoff/REUTERS

Magiczny Drachenburg

Dlatego też małe miasteczko nad Renem jest wciąż popularnym celem wycieczek, o którym wspomina każdy przewodnik turystyczny. Nie tylko tacy poeci, jak Heinrich Heine, Clemens Brentano czy Joseph von Eichendorff (urodzony w Łubowicach koło Raciborza, zmarły i pochowany w Nysie – przyp.) przewinęli się kiedyś przez ten region. Przyjeżdżali tu również liczni malarze, aby zapoznać się z rzeką i jej zróżnicowanymi krajobrazami, a potem uwiecznić je na obrazach.

– Artystów fascynowała różnorodność tego regionu – mówi były dyrektor małego muzeum w Königswinter, Elmar Scheuren. – To była z jednej strony sceneria, która dawała się pięknie odmalować, a z drugiej ludzka aktywność – wyjaśnia. Świadkami tych poczynań są zamki po prawej i lewej stronie Renu, które można podziwiać do dziś.

William Turner: „Wodospad Renu koło Schaffhausen” (1841)
William Turner: „Wodospad Renu koło Schaffhausen” (1841)Zdjęcie: Public Domain

Te zamki zostały zbudowane w średniowieczu jako fortyfikacje wojskowe wzdłuż popularnego szlaku handlowego. Ale z upływem stuleci stały się bezużyteczne. Nowe rodzaje broni uczyniły je zbytecznymi. A na rezydencje się nie nadawały. – To wręcz zadziwiające, że tak wiele z nich w ogóle przetrwało, bo niektóre były wykorzystywane jako kamieniołomy, na przykład do budowy kościołów – mówi Scheuren. Kamienie katedry w Kolonii również pochodzą znad Renu. Do XIX wieku drachit, szara skała Drachenfelsu, był wydobywany i dostarczany do Kolonii.

Ren – kult ruin i uczucia narodowe

Nadreńskie ruiny dostarczały romantykom dokładnie tyle dreszczowych przyjemności, ile ich potrzebowali dla swojej sztuki. Oczywiście były też pożądanymi symbolami politycznymi i znakami rozkwitających w XIX wieku uczuć narodowych. Jeśli z jednej strony artystów ekscytowała dzika, nietknięta natura, to z drugiej znajdowali oni też na swoich obrazach miejsce, by uwiecznić w nich oznaki cywilizacji i postępu.

Na przykład Johannes Jakob Diezler namalował obraz „Niederlahnstein i Kappellen-Stolzenfels” (1830; są to nazwy miejscowości będących dziś dzielnicami sąsiadujących z sobą miast Lahnstein i Koblencja – przyp.), który przedstawiał idealną sielankę – jednakże tylko na pierwszy rzut oka. Patrzący uważnie zobaczy, że malarza interesował nie tylko piękny krajobraz. Pokazuje też nowoczesną infrastrukturę. Renem płynie parowiec, na brzegach widać winnice, dorożki przywożą podróżnych nad rzekę. – Krajobraz kulturowy był dla nich krajobrazem samym dla siebie – wyjaśnia Scheuren.

Johannes Jakob Diezler: „Niederlahnstein i Kapellen-Stolzenfels” (1830)
Johannes Jakob Diezler: „Niederlahnstein i Kapellen-Stolzenfels” (1830)Zdjęcie: Siebengebirgsmuseum

Wynalezienie Loreley

Romantycy mieli wielką wyobraźnię. Do krajobrazu podchodzili z wielką atencją i wiele doń wkładali. Tak też powstał słynny mit o Loreley. Przed XIX wiekiem Loreley nie była tylko łupkową skałą koło Sankt Goarshausen w pobliżu Koblencji. Z powodu płycizn na torze wodnym przejście było niebezpieczne i dochodziło tam do wielu wypadków statków.

Legenda o syrenie, która przesiadywała tam, by czesać swoje złote włosy i swym śpiewem rzucać urok na szyprów, pojawiła się po raz pierwszy w 1801 roku. W balladzie „W Bacharach nad Renem” („In Bacharach am Rheine”) Clemens Brentano (pisarz niemiecki urodzony w 1778 roku w Ehrenbreitstein, dzisiejszej dzielnicy Koblencji – przyp.) opisał czarodziejkę ze wsi Bacharach. Skała nie odgrywała w tym czasie jeszcze żadnej roli. Dopiero w latach dwudziestych XIX wieku Heinrich Heine ponownie podchwycił opowieść o Loreley. Umieścił czarodziejkę z Bacherach i kazał jej czesać włosy. – Mit osiągnął w ten sposób doskonałość – mówi Scheuren.

"Loreley", Farblithographie nach Aquarell von Carl Philipp Christian Koehler (1827- 1890)
"Loreley", Farblithographie nach Aquarell von Carl Philipp Christian Koehler (1827- 1890)Zdjęcie: akg-images/picture alliance

Podobnie było w sadze o Zygfrydzie, pogromcy smoków. – Walka ze smokiem była czystą fikcją. Historia ta po raz pierwszy pojawiła się w XVIII wieku. Dyskusja toczyła się przez kilka lat, potem stała się legendą, która przetrwała do dziś.

Marzenie i rzeczywistość

To, co nie istniało, szybko było wymyślane. Widoki Renu szwajcarskiego malarza Ludwiga Bleuelera dokumentują tę sprzeczność między marzeniem a rzeczywistością. Jeden z widoków Moguncji przedstawia park ze spacerowiczami, przez który przejeżdża lokomotywa. – Linia kolejowa na lewym brzegu Renu była wówczas dopiero w fazie planowania. Kiedy ją otwierano, Bleueler nie żył już od trzech lat – wyjaśnia Scheuren.

Johann Heinrich Schilbach: „Widok z zamku Heiligenberg na równinę Renu” (1846)
Johann Heinrich Schilbach: „Widok z zamku Heiligenberg na równinę Renu” (1846)Zdjęcie: akg-images/picture alliance

Postęp techniczny zmienia nie tylko obraz Renu. Pod koniec lat dwudziestych XIX wieku do regionu napływały tysiące turystów. Ekskluzywne malowanie obrazów ustąpiło masowej konsumpcji. Żegluga parowa sprawiła, że podróż stała się przystępna cenowo. Nawet członkowie angielskiej rodziny królewskiej, zwabieni także wierszami ich narodowego poety Lorda Byrona, odwiedzili tę tak bardzo chwaloną rzekę.

Pod koniec XIX wieku popularność Renu w sztuce osiągnęła swój punkt szczytowy. W XX wieku wakacje nad Renem coraz częściej zastępowały podróże do bardziej odległych celów. Mimo to ta ulubiona rzeka nie została zapomniana. Aż do dziś.

* „Z skał Drachenfelsu zamek dumny / Spogląda chmurnie w Renu wody…”, wiersz „Drachenfels (Z «Wędrówek Childe Harolda»)”, przełożył Jan Kasprowicz

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>