1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dorota Danielewicz: białoruskie kobiety i ich biały śpiew

Joanna de Vincenz
19 czerwca 2022

Jeśli opozycji białoruskiej będzie dane przejąć władzę, istnieją kompetentne osoby. I sporo jest wśród nich kobiet – mówi Dorota Danielewicz, autorka książki o odważnych Białorusinkach.

https://p.dw.com/p/4CsVt
Dorota Danielewicz
Dorota DanielewiczZdjęcie: Peter Adamik

DW: Po kwestionowanych wyborach w sierpniu 2020 r. świat zobaczył na Białorusi protesty i szczególną rolę kobiet w tym zrywie. Wiele z nich musiało potem uciekać przed represjami do Polski lub Litwy. W swej książce „Biały śpiew” kreśli pani portrety tych emigrantek politycznych, nie skupiając się na szeroko znanych działaczkach. Dlaczego?

Dorota Danielewicz*: Musiałam najpierw znaleźć kobiety, które zdecydowałyby się opowiedzieć mi swoje historie. Niemniej pierwsza bohaterka mojej książki, Wolha Kawalkowa jest osobą znaną. Należała do Rady Koordynacyjnej, współpracuje ze Swiatłaną Cichanouską oraz Pawiełem Łatuszką. Niemiecka publicystka Alice Bota jako jedna z pierwszych napisała książkę na temat białoruskich aktywistek. Skupiła się w niej na trzech kobietach, zresztą tegorocznych laureatkach Nagrody Karola Wielkiego – to Swiatłana Cichanouska, Wieranika Cepkała i Maryja Kalesnikawa. A ja pragnęłam pokazać częściowo – bo mam też w książce dwie dziennikarki – losy kobiet mniej znanych, które przeżyły niezwykłe historie, przez kilka miesięcy (a niektóre nawet lat) uczestnicząc w próbie zbudowania demokracji.

Od lewej: Wieranika Capkała, Swiatłana Cichanouska i Maryja Kalesnikawa w lipicu 2020
Od lewej: Wieranika Capkała, Swiatłana Cichanouska i Maryja Kalesnikawa w lipcu 2020Zdjęcie: Sergei Grits/AP/dpa/picture alliance

Dobierając tak bohaterki, przybliża się pani do najmniejszego wspólnego mianownika dla narodzin społeczeństwa obywatelskiego w Białorusi.

I to na różnych płaszczyznach. Przede wszystkim chciałam nakreślić indywidualne portrety tych zaangażowanych Białorusinek. Dlatego osobiście spotykałam się ze swoimi rozmówczyniami w Warszawie, Wilnie i Zielonej Górze. Zupełnie inaczej rozmawia się na żywo, a inaczej online, nie znając się. Po opisaniu tych dziewięciu spotkań i dziesięciu kobiet doszłam do wniosku, że właściwie udało mi się ukazać spory wykrój spektrum prób budowania społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi tuż przed wyborami w 2020 r.

Jak duża jest dziś diaspora białoruskiej emigracji politycznej w Polsce i na Litwie? 

Od sierpnia 2020 r. do Polski przeniosło się 125 tysięcy Białorusinek i Białorusinów, w tym 10 tys. osób z wizą humanitarną. Wiem, że 100 tys. Białorusinów było w Ukrainie, ponieważ po protestach 2020 r. uciekali również do Kijowa. Do Ukrainy mogli wyjeżdżać bez wizy. Teraz w obliczu wojny z Rosją musieli stamtąd przenieść się w inne miejsca, w tym do Polski. Około półtora tysiąca Białorusinów ma status studenta i korzysta ze specjalnych programów stypendialnych, takich jak stypendium Kalinowskiego. Na Litwę od września 2020 r. wyjechało 20 tys. Białorusinów, prawie 900 otrzymało specjalne zezwolenia ministra na wjazd do kraju z powodu nadzwyczajnych względów humanitarnych. 206 zwróciło się o azyl polityczny na Litwie.

Niektóre z pani rozmówczyń po wyjściu z aresztu w 2020 r. wystąpiły o wizę humanitarną, innym udało się dotrzeć na lotnisko i po prostu kupić bilet na Litwę, która otworzyła granice.

Tylko dlatego, że jeszcze nie były skazane. Osoby, które miały wyroki białoruskich sądów, nie mogły w ten sposób wyjechać. Tak jak dwie siostry z mojej książki, które były już po procesie i miały się udać na ponad trzy lata do kolonii karnej. Uciekały na Litwę przez zieloną granicę, gubiąc się po drodze na bagnach. Natalii, dziennikarce z mojej książki, która została postrzelona na demonstracji, udało się wyjechać bez wizy. Ktoś ją ostrzegł w ostatniej chwili.

Jaką metaforę skrywa tytuł „Biały śpiew”?

Ten tytuł od razu pojawił się w mojej głowie. Biały śpiew to teraz popularna w Polsce i na Litwie technika śpiewu, której uczą się zwłaszcza młode dziewczyny. To emisja szczególnego rodzaju głosu, który dosłownie wychodzi z trzewi i szuka sobie przestrzeni rezonansowych w organizmie. Jest archaiczny, dziki, piękny, bardzo szczególny. Uwalnia emocje. Pomyślałam sobie, że opowieści tych kobiet mają być właśnie takim „białym śpiewem”. Każda z nich „wyśpiewuje” swoją historię i być może uwalnia się od balastu emocji.

„Biały śpiew. Odważne kobiety białoruskiej rewolucji”
„Biały śpiew. Odważne kobiety białoruskiej rewolucji”Zdjęcie: Europa Verlag

Nie sposób bez emocji opowiadać o tym, że jest się wyrzucaną z rodzinnego kraju albo bitą przez strażników w więzieniu

Albo torturowaną, bo jednak spędzanie godzin na stojąco czy też bez środków higienicznych, w zimnie, bez kurtki czy kołdry to są jednak subtelne metody tortur. Nie widać ich, a więc nie można niczego udowodnić. Siniak zawsze można sfotografować, ale zimna czy bolących nóg nie sfotografujesz. Możesz jedynie o tym opowiedzieć.

Jak po tym olbrzymim zaangażowaniu podczas wyborów w 2020 r. pani bohaterki odnajdują się teraz na emigracji?

Bardzo różnie. Każda z nich, niezależnie od wieku, zawodu, pozycji społecznej, którą utraciły, jest niesamowicie silna psychicznie, o takim mocnym kręgosłupie. Żadna z nich nie popadła w coś takiego jak „status ofiary”. Absolutnie nie!  Walczą o siebie i też walczą o demokrację na Białorusi. Obie dziennikarki nadal pracują w zawodzie. Jedna z nich, Iryna, jeździ po Europie, mimo  problemów zdrowotnych. Załatwia fundusze w różnych organizacjach pomocowych dla dziennikarzy. Jest skuteczna i żyje z myślą o innych.

Wydaje się mi, że z kolei młodym studentkom może jest nieco łatwiej. Wszystkie moje rozmówczynie nadal są aktywistkami na rzecz Białorusi, też mimo ogromnej tęsknoty dobrze odnajdują się za granicą. Dwie siostry były najpierw w Zielonej Górze, teraz są w Białymstoku. Chciały być bliżej Grodna i uczestniczyć w akcjach politycznych dotyczących Białorusi. Natychmiast podjęły pracę, w drukarni nosiły kartony. O wiele za ciężkie na te dwie 50-letnie kobiety z zawodami akademickimi. Ale przez cały czas powtarzały: nie chcemy od nikogo zależeć, chcemy mieć własne pieniądze.

Podziwiam te kobiety też za to, że jeżeli im było trudno, potrafiły poszukać sobie pomocy psychologicznej. Inna, jedna z bohaterek książki, sama zresztą rozkręciła w Wilnie pomoc psychologiczną dla emigrantów, również online. Wolha Kawalkowa, współzałożycielka Chadecji w Białorusi, polityczna działaczka na wysokim szczeblu, otwarcie mówi o swoich problemach. Kilka miesięcy po wyjeździe raptem poczuła jak ogromna odpowiedzialność na niej spoczywa. Bezzwłocznie poszukała psychologa.

Wolha Kawalkowa
Działaczka polityczna Wolha KawalkowaZdjęcie: Pavel Yakovchik

Pani bohaterki patrzą raczej na zachód Europy, stamtąd czerpiąc wzorce. Tymczasem Aleksander Łukaszenka ze swym reżimem konsekwentnie przez lata dążył do maksymalnej integracji Białorusi z Rosją.

Tak, to chyba sedno tego konfliktu. Klasa średnia, jaka powstała ostatnimi laty na Białorusi, składa się z osób, które w miarę możliwości jeździły za granicę, niektóre tam studiowały. To chociażby specjaliści IT. Białorusini mają niesamowicie dobrych informatyków, założyli własną „Silicon Valley”. Jedna z moich rozmówczyń posiadała szereg praktyk logopedycznych, miała dom o powierzchni 300 metrów kwadratowych. Byłam zdziwiona, że aż tyle prywatnej inicjatywy było i jest dozwolone na Białorusi. O tym raczej tu, na Zachodzie, mieliśmy niewiele informacji.

Ale jednocześnie panował niepisany konsensus, że władzy się nie zmienia...

O tym mówi w książce Wolha Kawalkowa, że jeśli chodzi o administrację, musi być wierna Łukaszence. Właściwie synkretyzm z tym, co widzimy dziś z Rosji. Ale pozytywne impulsy przychodzące z Zachodu, poszanowanie człowieka, jego życia, jakość tego życia, niektóre z moich rozmówczyń starały się wdrażać na co dzień. Wolha godzinami ślęczała w administracji miejskiej, by optymalnie rozwiązywać sprawy obywateli. Inna z moich bohaterek, Wolha Wialiczka, stworzyła niezwykle prężne hospicjum dla nieuleczalnie chorych dzieci.

Godne życie ma wiele aspektów, od szacunku administracji do petenta po opiekę lekarską podczas epidemii koronawirusa. Tym zajmowała się moja bohaterka Natalia. Jak pamiętamy, Łukaszenka zignorował pandemię. Mówił, że należy pić wódkę, jeździć traktorem i wszystko będzie dobrze. Studentka Diana z kolei opowiada, jak to wspaniale, że na Zachodzie jest możliwa kontemplacja natury i sztuki, podczas gdy na Białorusi jej zdaniem wspólne spędzanie czasu polegało przede wszystkim na szaszłykach nad rzeką. Kwestie godnego życia zaczęły coraz silniej dominować przemyślenia Białorusinów. Impulsy czerpali z podróży na Zachód albo z lektury mediów społecznościowych.

Wolha Wialiczka
Wolha Wialiczka stworzyła hospicjum dla nieuleczalnie chorych dzieciZdjęcie: Dorota Danielewicz

Pani bohaterki funkcjonowały w systemie, w którym państwo ściśle wytycza promień dopuszczalnej działalności. Wobec każdej zbuntowanej osoby na Białorusi późnym latem i jesienią 2020 r. od razu zastosowano represje.

Wobec każdej zidentyfikowanej, świadomej i samostanowiącej o sobie osoby. I zawsze system ma na podorędziu armię bezwiednych wykonawców. To jest perfidny system! Wszyscy policjanci, OMON-owcy, są dobrze opłacani, szybciej otrzymują mieszkania i wysokie premie za tłumienie demonstracji. Ale w momencie rezygnacji z pracy te osoby są obarczane długami. To nie były więc pieniądze otrzymane na zawsze.

Łukaszenka zbudował aparat utrzymywania pracowników państwowych w zależności od państwa. Nagle może się okazać, że rezygnując z pracy masz górę długu! Podczas protestów 2020 r. zorganizowano w USA specjalny fundusz pomocowy, ponieważ 600 policjantów i innych osób z aparatu państwowego zrezygnowało wtedy z pracy. Fundusz pomógł im wykupić się z systemu.

Jak pani zdaniem może się rozwinąć walka o demokrację na Białorusi?

Nie wiemy, ile lat podziemnej walki jeszcze czeka białoruskich demokratów i demokratki. Ale mają do dyspozycji teraz już inne kanały. Mamy internet, każdy ma przy sobie telefon. Nie wszędzie wprawdzie można wchodzić na odpowiednie strony, gdyż są zakazane. Komunikator Telegram jest według moich rozmówczyń medium, które jest najbardziej zwalczane. Sprawdzano na nim profile moich rozmówczyń podczas przesłuchań.

Rewolucja cyfrowa zmieniła możliwości działania opozycji. To bardzo utrudnia kontrolę systemom opresyjnym. Nie można wszystkiego ocenzurować i zamknąć. W Polsce działa kanał NEXTA, telewizja Biełsat oraz Radio Racyja. Inne media, takie jak Nasza Niwa i Grodno Life, redagowane są w Wilnie.

Swiatłana Cichanouska w Parlamencie Europejskim (listopad 2021)
Swiatłana Cichanouska w Parlamencie Europejskim (listopad 2021)Zdjęcie: Julien Warnand/REUTERS

Symbolem rozpoczętej rewolucji demokratycznej na Białorusi są kobiety. To one stały się podmiotem politycznym tego zrywu.

Wybory prezydenckie w 2020 r. wygrała de facto Swiatłana Cichanouska. Zmuszono ją do opuszczenia Białorusi. Jest w kontakcie z czołowymi politykami europejskimi. W marcu br. na forum ONZ zaapelowała o uznanie Białorusi za kraj „tymczasowo okupowany”. Według jej argumentów reżim na Białorusi został całkowicie podporządkowany Moskwie, a międzynarodowe uznanie tego faktu miałoby pozwolić na unieważnienie wszelkich decyzji dotyczących Białorusi i podjętych przez Władimira Putina oraz Łukaszenkę.

Siarhiej Cichanouski, jej mąż, we wspaniały sposób angażował się przed wyborami. Jeździł po kraju, nagrywał filmy, rozmawiał z ludźmi. Pomagał mu w tym Dmitrij Furmanow, występujący w ostatnim rozdziale „Białego śpiewu”. Cichanouski zdobył ogromną popularność. Wraz z Furmanowem został aresztowany po prowokacji na wiecu i skazany na 18 lat pozbawienia wolności. Jeżeli nadejdzie ten moment, gdy białoruskiej opozycji będzie dane przejąć władzę w kraju, istnieją kompetentne osoby, aby wziąć na siebie odpowiedzialność. I sporo jest wśród nich kobiet.

Czy w obliczu wojny w Ukrainie z Rosją walka o demokrację na Białorusi nie zejdzie w oczach opinii publicznej na dalszy plan?

Nie możemy zapominać, że wojna w Ukrainie zaczęła się od przejścia wojsk Putina na teren Białorusi. Wojska rosyjskie stamtąd weszły do Ukrainy. Łukaszenka prawdopodobnie musiał się zgodzić na to za pomoc udzieloną mu przez Rosję w 2020 r., gdy wielu OMON-owców przyjechało tłumić protesty. Być może jednak powstrzymanie imperialnych zakusów Rosji w Ukrainie mogłoby stanowić preludium do tego, aby także na Białorusi wyeliminować rosyjskie wpływy.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

*Dorota Danielewicz – pisarka i publicystka. Pochodzi z Poznania, od 1981 r. mieszka w Berlinie. W maju ukazała się w Niemczech jej książka „Biały śpiew. Odważne kobiety białoruskiej rewolucji”.

Ucieczka przed reżimem Łukaszenki