1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jak organizacje pozarządowe badają zbrodnie rosyjskiej armii

Ihor Burdyha
24 marca 2023

Dziesiątki ukraińskich organizacji pozarządowych włączają się w śledztwa w sprawie rosyjskich zbrodni wojennych w Ukrainie. Współpracują z organami ścigania, gromadzą dowody i zmagają się z problemami prawnymi.

https://p.dw.com/p/4PE0O
Budynek mieszkalny w Chersoniu po ostrzale rosyjskim
Budynek mieszkalny w Chersoniu po ostrzale rosyjskimZdjęcie: Anna Voitenko/REUTERS

Ukraińskie organy ścigania zarejestrowały już ponad 74 tysiące zbrodni wojennych popełnionych przez armię rosyjską od dnia, gdy w lutym ubiegłego roku zaczęła się pełnowymiarowa inwazja Rosji na Ukrainę. Pomimo bezprecedensowej pracy i poświęcenia śledczych i prokuratorów, a także ich współpracy z międzynarodowypociągnięcie sprawcówmi organami dochodzeniowymi, olbrzymi rozmiar zbrodni powoduje, że pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności może zająć dziesiątki lat.

– To jest praca na bardzo, bardzo długo, być może aż do naszej emerytury, dla całego naszego pokolenia – mówiła Tetiana Peczonczyk, przewodnicząca zarządu Centrum Praw Człowieka ZMINA (ZMIANA), w swoim wystąpieniu na międzynarodowej konferencji „United For Justice” („Zjednoczeni dla Sprawiedliwości”).

Rok temu ZMINA wraz z trzema tuzinami innych organizacji pozarządowych stworzyła koalicję „Ukraina. Piąta rano”, której celem jest ochrona ofiar rosyjskiej agresji i postawienie przed sądem najwyższego kierownictwa Federacji Rosyjskiej oraz bezpośrednich sprawców przestępstw. Niektórzy członkowie koalicji zajmują się tym już od czasu bezprawnej aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku i obecnie dzielą się swoim doświadczeniem zarówno z kolegami z sektora obywatelskiego, jak i z funkcjonariuszami organów ścigania.

– Żaden kraj nie przygotowywał się do badania wszystkich zbrodni wojennych. W Ukrainie w 2014 roku też nie było takich doświadczeń, dlatego właśnie tu wkroczyło społeczeństwo obywatelskie – wspomina Roman Awramenko, dyrektor wykonawczy organizacji Truth Hounds (Łowcy Prawdy), która zajmuje się dokumentacją zbrodni wojennych.

Już od początku konfliktu w Donbasie jego zespół dokumentuje zbrodnie wojenne i przygotowuje zmiany w procedurach postępowania karnego. – Ukraińscy prokuratorzy pracujący w dotkniętych konfliktem regionach Ukrainy stopniowo rozwijali swoje umiejętności pełnego i skutecznego dokumentowania domniemanych zbrodni. W latach 2019-21 widzieliśmy, że pracy dla społeczeństwa obywatelskiego było coraz mniej. Ale rok temu znów znaleźliśmy się w sytuacji, gdy prokuratorzy i śledczy w nowo dotkniętych regionach byli nieprzygotowani do prowadzenia skutecznych dochodzeń. Społeczeństwo obywatelskie wkroczyło więc po raz kolejny – wyjaśnia Awramenko.

Własne kontakty jako źródła

Partnerstwo między organami ścigania a obrońcami praw człowieka jest jego zdaniem „w pełnym rozkwicie”. Organizacje pozarządowe zbierają świadectwa ofiar zbrodni poprzez własne „gorące linie” i bezpośrednio w terenie, dzielą się danymi z agencjami rządowymi poprzez specjalnie stworzoną elektroniczną bazę danych, a niekiedy nawet prowadzą własne śledztwa. W szczególności dotyczy to dziedzin, które są zupełnie nowe z punktu widzenia kwalifikacji ukraińskich śledczych.

Ścisłe filtrowanie jest koniecznością podczas wysiedlania Ukraińców z terenów okupowanych
Ścisłe filtrowanie jest koniecznością podczas wysiedlania Ukraińców z terenów okupowanychZdjęcie: privat

Tetiana Peczonczyk podaje przykłady przymusowych deportacji, które nie zawsze są uznawane za zbrodnie wojenne nie tylko przez organy ścigania, ale i przez same ofiary. – ZMINA udokumentowała 233 przypadki deportacji podczas misji terenowych za granicą czy na przykład w przygranicznych wioskach obwodu charkowskiego. A gdy rozmawialiśmy z ludźmi, okazało się, że prawie nikt z nich nie zgłosił tego organom ścigania. Często ludzie po prostu nie rozumieją, że to, co ich spotkało, jest zbrodnią, ponieważ przymusowe wysiedlenie było zakamuflowane jako ewakuacja – tłumaczy Peczonczyk.

– Jeszcze bardziej skomplikowana jest sytuacja bojowników podziemia, dziennikarzy, działaczy i innych członków ruchu oporu zatrzymanych na terenach okupowanych przez Rosję – mówi Olga Skrypnyk, szefowa zarządu Krymskiej Grupy Praw Człowieka. O zaginięciu tych osób często wiedzą tylko ich krewni, bo rosyjskie służby specjalne często nie wnoszą żadnych oficjalnych zarzutów przeciwko zatrzymanym, pozbawiając ich prawa do jakiejkolwiek obrony prawnej. Dlatego organizacje pozarządowe są niemal jedynymi, którym udaje się odnaleźć takich więźniów poprzez własne sieci kontaktów w rosyjskich więzieniach.

Wiemy już o co najmniej 110 osobach, które są przetrzymywane w nowym, specjalnie urządzonym w tym celu areszcie w Symferopolu. Ale możliwości weryfikacji i odnalezienia tych ludzi są znacznie ograniczone, a Rosja nie chce oficjalnie uznać wielu z nich za więźniów, co praktycznie uniemożliwia ich uwolnienie – mówi obrończyni praw człowieka.

 Nowe zbrodnie: od agresywnych wezwań do ekobójstwa

Oksana Romaniuk, dyrektorka Instytutu Informacji Masowej (IMI), który już od wielu lat zbiera informacje o przestępstwach wobec dziennikarzy, a od początku inwazji na pełną skalę odnotował ponad pięćset zbrodni przeciw mediom, zwraca uwagę na nową klasyfikację przestępstw informacyjnych Rosji.

Agresywna propaganda Kremla jest bezpośrednią przyczyną zbrodni wojennych, twierdzą obrońcy praw człowieka
Agresywna propaganda Kremla jest bezpośrednią przyczyną zbrodni wojennych, twierdzą obrońcy praw człowiekaZdjęcie: Ronaldo Schemidt/AFP

– Niestety, mówiąc przez lata o rosyjskiej propagandzie używaliśmy niewłaściwego terminu „dezinformacja” i zapominaliśmy, że w istocie jest to skrajna forma mowy nienawiści. W tym roku stała się ona wyjątkowo agresywna, z bezpośrednimi wezwaniami do ludobójstwa, bombardowania celów cywilnych, zabijania Ukraińców. A wszystko to można prześledzić nawet aż do putinowskich doktryn – tłumaczy.

IMI usiłuje rejestrować przypadki agresywnej propagandy jako przestępstwo, ale nawet w prawie międzynarodowym nie znajduje takiego czynu karalnego. – Ja wiem, że to są zbrodnie przeciwko ludzkości, że mamy do czynienia ze zbrodnią agresji, ale nigdzie nie jest opisany ten komponent informacyjny takich zbrodni. Dlatego przed nami stoi wyzwanie, żeby ci propagandziści zostali sprawiedliwie ukarani, także na płaszczyźnie międzynarodowej – mówi Romaniuk.

Z podobnym problemem spotkali się ukraińscy ekolodzy, usiłując dokumentować dość niezwykłą nawet dla prawa międzynarodowego zbrodnię ekobójstwa (ekocydu). – Jej kwalifikacja jest usiana osądami wartościującymi. Na przykład podczas gdy dla jednych naukowców „rozległe szkody w środowisku” to więcej niż 100 tysięcy metrów kwadratowych zdewastowanego środowiska, inni mówią o takich szkodach już wtedy, gdy zniszczenia dotyczą 44 tysięcy metrów kwadratowych – wyjaśnia prawniczka Sołomia Baran z organizacji pozarządowej Ekologia-Prawo-Człowiek, narzekając, że brak praktyki międzynarodowej czasami uniemożliwia nawet opis elementów tej zbrodni.

Uprowadzone dzieci z Ukrainy

Jednym z największych problemów, z którymi borykają się eksperci do spraw ochrony środowiska, jest według niej zbieranie dowodów, a to ze względu na duże zagrożenie minami, szczególnie w lasach i na innych obszarach naturalnych. – Ale nawet jeśli zbierzemy próbki, napotykamy na kolejny problem: ukraińskie laboratoria praktycznie nie posiadają niezbędnych odczynników i są w stanie wykonać raczej niewielką liczbę ekspertyz. Nasza organizacja, na przykład, wysłała kilka analiz do instytutu naukowego w Bernie, ale dla ogólnego obrazu to za mało – mówi Baran.

 Co robić z dowodami?

Nawiązanie efektywnej współpracy z organami ścigania pozostaje jednym z najważniejszych priorytetów dla organizacji pozarządowych. Na przykład organizacja Truth Hounds spędziła ostatnie dziewięć lat nie tylko na zbieraniu dowodów do międzynarodowych raportów, ale także próbując przekonać ukraińskich śledczych i prokuratorów do stosowania nowych instrumentów dokumentacji i prowadzenia śledztw. – Ale miejsca pracy wielu prokuratorów wciąż są dosłownie zawalone tysiącami teczek z papierami – mówi Roman Awramenko, dyrektor wykonawczy Truth Hounds.

Ze względu na osobliwości przepisów procedury karnej, materiały zebrane przez organizacje pozarządowe nie zawsze mogą być włączone do oficjalnych postępowań karnych. – Na przykład, żeby dołączyć do akt sprawy film z YouTube lub artykuł jakiegoś dziennikarza, trzeba przejść ogromną liczbę procedur, a i tak takie dowody są często uznawane w sądzie za niewystarczające – mówi Olha Reszetyłowa, współzałożycielka Inicjatywy Medialnej na rzecz Praw Człowieka.

Anastasia Apetyk, założycielka organizacji społeczeństwa obywatelskiego MinZmin, wyjaśnia, że Ukraina nie ma dotąd ujednoliconej procedury określania integralności dowodów cyfrowych, ani ugruntowanej procedury identyfikacji świadków, którzy takie dowody dostarczają. – Nikt nie analizuje ryzyka związanego z przekazywaniem dowodów cyfrowych, na przykład za pośrednictwem komunikatorów – dodaje, zauważając, że znaczna ilość korespondencji obrońców praw człowieka i działaczy obywatelskich, którzy w ciągu ostatniego roku opuścili terytoria okupowane, została zhakowana.

Aby rozwiązać ten problem, Ukraińska Izba Adwokacka czynnie promuje aplikację mobilną służącą do rejestrowania przestępstw eyeWitness to Atrocities (naoczny świadek okrucieństwa) stworzoną z inicjatywy Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawników (International Bar Association, IBA). Aplikacja uniemożliwia sfałszowanie dowodów w postaci zdjęć lub filmów, ponieważ, jak wyjaśnia zaporoski prawnik Dmytro Hładki, jednocześnie rejestruje współrzędne miejsca ich wykonanie i wszystkie dane przesyła na bezpieczne serwery IBA.

Zbrodnie wojenne w Ukrainie. Policja gromadzi dowody

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>