1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Armenia: Rosnący strach przed nową wojną

Anja Koch
28 marca 2023

Armenia i Azerbejdżan od dziesięcioleci walczą o region Górskiego Karabachu. Uzgodnione w 2020 zawieszenie broni jest kruche. Nawet ludność cywilna przygotowuje się na możliwą eskalację.

https://p.dw.com/p/4PGht
Rosyjski żołnierz na granicy armeńsko-azerbejdżańskiej
Rosyjski żołnierz na granicy armeńsko-azerbejdżańskiejZdjęcie: Tofik Babayev/AFP/Getty Images

Gohar specjalnie założyła na trening kurtkę w ochronnych barwach. Jest piątkowy wieczór, krótko przed godziną 20:00, w podstarzałej hali na obrzeżach stolicy Armenii, Erewania. Ta 27-latka zrobiła już kilka rund pompek i przysiadów, a teraz czeka ją lekcja obchodzenia się z bronią.

„Wszyscy muszą być przygotowani”

– Sytuacja w naszym kraju jest tak niestabilna, że każdy Ormianin powinien umieć strzelać – wyjaśnia i dodaje: „Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak”. Gohar nawiązuje w ten sposób do kruchego zawieszenia broni między Armenią a sąsiednim Azerbejdżanem. Ostatnia wojna między nimi jesienią 2020 roku trwała 44 dni, zginęło w niej wtedy 6500 osób.

Gohar przychodzi tu sześć razy w tygodniu, na paramilitarne szkolenie organizacji „Voma”, za każdym razem na trzy godziny, choć ma pracę jako dentystka i jest matką rocznego syna. – To ważne, żebyśmy wszyscy, także cywile, byli przygotowani – zaznacza.

Inni też tak to widzą: na szkolenie tego wieczoru przyszło 25 uczestników, ponad połowa z nich to kobiety. W jednym kącie sali ćwiczą wspinaczkę górską, w innym – pierwszą pomoc dla rannych żołnierzy. Obok apteczki leżą atrapy kałasznikowów. Według własnych informacji organizacja „Voma” przeszkoliła już od 5 do 6 tys. ochotników, finansując to głównie z datków Ormian z zagranicy. Zapotrzebowanie na takie szkolenia wzrosło ogromnie od czasu ostatniej wojny.

Na obrzeżach Erewania cywile trenują sześć razy w tygodniu
Na obrzeżach Erewania cywile trenują sześć razy w tygodniuZdjęcie: Thomas Sparrow/DW

Dwie wojny, dziesiątki tysięcy istnień

Konflikt między tymi dwiema byłymi republikami radzieckimi – Armenią i Azerbejdżanem – trwa już od dziesięcioleci. W centrum sporu znajduje się region Górskiego Karabachu, zamieszkany głównie przez Ormian. Po upadku Związku Radzieckiego proklamowano tam niepodległą Republikę Górskiego Karabachu, ale społeczność międzynarodowa nigdy jej nie uznała.

Niedługo potem, w 1992 roku, wybuchła wojna między Armenią, która miała wówczas przewagę militarną, a Azerbejdżanem. Trwała do 1994 roku, pochłonęła dziesiątki tysięcy ofiar po obu stronach i doprowadziła do masowych ucieczek i wypędzeń. Armenia następnie zajęła terytorium, które według prawa międzynarodowego należy do Azerbejdżanu. Później, w drugiej wojnie w 2020 roku, Azerbejdżan uzyskał kontrolę nad dużą częścią tego regionu. Organizacja praw człowieka Amnesty International oskarża obie strony konfliktu o popełnienie zbrodni wojennych.

Wojna ta oficjalnie zakończyła się 10 listopada 2020 roku porozumieniem o zawieszeniu broni, w którym pośredniczyła Rosja. Wizyta w ormiańskiej wiosce Sotk, odległej o zaledwie pięć kilometrów od granicy z Azerbejdżanem, pokazuje, jak kruche jest to porozumienie. We wrześniu 2022 roku wieś została ostrzelana przez Azerbejdżan.

Wioska Sotk została ostrzelana przez Azerbejdżan we wrześniu ubiegłego roku
Wioska Sotk została ostrzelana przez Azerbejdżan we wrześniu ubiegłego rokuZdjęcie: Anja Koch/DW

Sołtys wioski Sevak Chaczatarjan pokazuje dom, w który uderzył pocisk artyleryjski. – Mieszkała tu siedmioosobowa rodzina – opowiada i dodaje, że atak nastąpił w nocy. Teraz stoją tylko resztki ścian, okna są rozbite, na podłodze leżą potłuczone naczynia, jedna łyżka i stara patelnia.

– To prawdziwy cud, że nikt wtedy nie został ranny. Wszyscy mieszkańcy tuż przed atakiem schronili się w bezpiecznym miejscu.

W sąsiednim domu została jednak ranna młoda kobieta, która przyjechała z zagranicy, by odwiedzić matkę. W całkowicie zniszczonym salonie wciąż stoi telewizor, przypominający o lepszych czasach.

Opuszczeni przez Rosję

We wrześniu 2020 roku zaatakowano inne miejscowości położone wzdłuż granicy, przy czym obie strony obwiniały się wzajemnie o ten atak. Rosyjskie siły pokojowe, które mają monitorować przestrzeganie porozumienia o zawieszeniu broni z 2020 roku, nie były w stanie lub nie chciały zapobiec eskalacji konfliktu. W każdym razie wielu Ormian czuje się opuszczonych przez Rosję, ich dawne mocarstwo ochronne.

– Wojna na Ukrainie dotyczy również nas, Ormian, ponieważ stworzyła próżnię władzy na Kaukazie Południowym – mówi Tigran Grigorjan, szef think tanku Regionalne Centrum Demokracji i Bezpieczeństwa w Erewaniu. Jeśli Azerbejdżan złamałby teraz porozumienia, Moskwa – inaczej niż wcześniej – już by nie interweniowała.

„Każdy w Armenii powinien umieć strzelać” – uważa mówi 27-letni Gohar
„Każdy w Armenii powinien umieć strzelać” – uważa mówi 27-letni GoharZdjęcie: Ira Peter

Ku irytacji Rosji, Armenia i Azerbejdżan zgodziły się na unijną misję obserwacyjną. Około 100 policjantów z różnych krajów UE ma patrolować przygraniczne miejscowości w Armenii i dokumentować ewentualne incydenty. – Nie możemy interweniować, mamy tylko lornetki i kamery – mówi Markus Ritter, szef unijnej misji.

Według niego, wielu Ormian cieszy się z obecności UE, ale jednocześnie tłumi oczekiwania związane z tą misją. Unijni obserwatorzy nie są wpuszczani na terytorium Azerbejdżanu, więc Markus Ritter i jego koledzy nie mogą ocenić, czy dochodzi tam do jakichś ruchów oddziałów przygotowujących się np. do nowych ataków.

– Wielu Ormian spodziewa się ofensywy Azerbejdżanu na wiosnę. Jeśli do niej nie dojdzie, nasza misja będzie sukcesem – podkreśla.

W ostatnich dniach znów doszło do incydentów: Armenia oskarżyła wojska azerbejdżańskie o zabicie żołnierza. Tydzień wcześniej, według doniesień z Baku, Armenia rzekomo ostrzelała pozycje azerbejdżańskie.

Takie wiadomości sprawiają, że Gohar nadal chodzi na treningi paramilitarne w Erewaniu. Ukończyła już połowę trzymiesięcznego szkolenia. Co ją czeka w przyszłości? – Są dwa scenariusze. Optymistyczny jest taki, że uda nam się usiąść przy stole rokowań i uporządkować dzielące nas różnice. A pesymistyczny jest taki, że będziemy ze sobą walczyć aż do śmierci.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Ormianie opuszczają klasztor Dadivank. Teraz będzie azerski